Do walki z cellulitem blogerka Farah Dhukai wykorzystała składniki, które wiele z nas ma w... kuchni. Zmieszała ze sobą sodę oczyszczoną (jedna łyżeczka), miód manuka (jedna łyżeczka) oraz rozpuszczoną w wodzie kawę.
Kiedy wszystkie składniki rozpuściły się, zanurzała w mieszaninie glony nori czyli sprasowane wodorosty, których używamy do przyrządzania sushi. Kiedy dobrze nasiąkły, okleiła nimi miejsca, w których pojawił się cellulit. Okłady z glonów z kolei okręciła folię spożywczą i zostawiła na siedem minut. Potem całość ściągnęła,zmyła i posmarowała skórę balsamem.
Body wrapping na cellulit
Takie owijanie pielęgnowanych miejsc nosi fachową nazwę „body wrapping". Dlaczego ta mikstura jest tak skuteczna? Głównie ze względu na miód oraz kawę. Pierwszy składnik „otwiera” skórę, przez co pozostałe mogą się lepiej wchłaniać. Dzięki temu szybciej pozbywamy się toksyn, których zwykła pielęgnacja nie jest w stanie zniszczyć. Z kolei kawa delikatnie rozgrzewa skórę, przez co reszta substancji lepiej się wchłania i może zadziałać od wewnątrz.
Zabieg należy powtarzać, a co jakiś czas można też masować skórę miodem zmieszanym z cukrem, co dodatkowo przyspieszy efekty. Peeling złuszczy skórę i poprawi przepływ limfy.
Przyznajemy, że zdjęcia Farah po domowym zabiegu body wrapping zachęciły nas do powtórzenia go w domu. W końcu już za dwa miesiące będziemy musiały pokazać ramiona w t-shirtach z krótkim rękawem.
No comments:
Post a Comment